Wydawnictwo
Vectra
Cykl Adams
& Ross
Stron: 368
Moja ocena: 6/6
Stron: 368
Moja ocena: 6/6
Thomasa
Arnolda poznałam na Targach Książki i muszę powiedzieć, że to niesamowicie
sympatyczny człowiek, z dużym poczuciem humoru. „Efektor” to moje pierwsze
spotkanie z nim jako autorem: czy książka zrobiła na mnie równie pozytywne
wrażenie? Zapraszam :)
Starszy
detektyw David Ross zostaje zawieszony w czynnościach służbowych. Na prośbę
pewnej kobiety udaje się do Fraygo w stanie Michigan, gdzie zniknął jego
przyjaciel James Adams. Spokojne miasteczko napiętnowane wydarzeniami sprzed
dekady, szybko pokazuje swoje drugie oblicze.
„Efektor” jest ostatnią – jak
dotychczas – odsłoną cyklu o detektywie Rossie. Teoretycznie można te książki
czytać osobno, ponieważ nie tworzą zamkniętej całości, jednak w powieści
znajdziemy nawiązania do przeszłości i wcześniejszych części serii. Nie łączą
się one bezpośrednio z głównym wątkiem, a z samym detektywem, niemniej bez
znajomości poprzednich książek tracimy obraz całości. Dlatego namawiam Was do
sięgnięcia po poszczególne części w kolejności chronologicznej - „33 dni
prawdy”, „Tetragon”, „Horyzont umysłu” i „Efektor”.
Główny
bohater jest postacią nieszablonową. Inteligentny mistrz ciętej riposty z
dystansem do własnej osoby. To doświadczony śledczy z pokaźnym bagażem
osobistym. Czy faktycznie jest aż tak pogubiony, jak wszyscy sądzą? Thomas
Arnold stworzył bardzo zagmatwaną i niezwykle wciągającą historię. David Ross
wpada - dosłownie i w przenośni - w bagno, z którego nie ma wyjścia. Jednak on
nie korzysta z konwencjonalnych metod i co najważniejsze: nigdy się nie
poddaje. Mieszkańcy miasteczka bacznie go obserwują, jest nowy, a zadaje coraz
więcej niewygodnych pytań, co prowadzi do wielu niebezpiecznych sytuacji.
Małomiasteczkowy klimat, gdzie każdy każdego zna, a prawo żyje własnym życiem i
nierzadko jest naginane dla wygody mieszkańców, bardzo dobrze wpisało się w
kontekst powieści. Autor mistrzowsko poprowadził wielowątkową intrygę, pozornie
nic się nie łączy, informacji jest dużo, ale jedna zaprzecza drugiej. Spotykamy
wzorce społeczne, które w ostateczności okazują się tak „święte” jak każdy z
nas. A na koniec WOW! Spodziewałam się wszystkiego, jednak żadna moja teoria
się nie sprawdziła – kiepski ze mnie śledczy ;) No nie, jedna się pokryła z
moimi przypuszczeniami, choć w ostateczności i tak okazała się być czymś innym
niż sądziłam. Zagmatwane? Jak cała powieść.
Każdy
fan kryminału będzie usatysfakcjonowany. Kiedy już ochłonęłam po wrażeniach
spowodowanych zakończeniem tej historii, przypomniałam sobie film o podobnym
scenariuszu (nie powiem Wam, w czym dostrzegam podobieństwo, ani o jaki film
chodzi, ponieważ zepsułoby to cały efekt). Film oglądałam baaardzo dawno temu,
ale jest jednym z najlepszych i robi wrażenie, podobnie jak „Efektor”.
Najlepiej przekonajcie się
osobiście.